.svg.png){kind=logo}
ZA CHIPSIKI, BRATWURST, PRZEPRASZAM, PANI GRYGLICKA, DANKE
Dzień czwarty naszej wyprawy rozpoczął się wcześniej niźli uprzednie. Wyruszenie w trasę odbyło się o godzinie ósmej, choć zwykłą jego porą była dziewiąta. Najedzeni wsiedliśmy do autobusu i słysząc od czasu do czasu w niewielkich głośnikach głos pana Marka opisujący otaczającą nas przyrodę oraz architekturę, podziwialiśmy kolejno polskie Sudety, czeskie pasma przygraniczne, czeską Szwajcarię oraz Saksonię.
Celem całej tej wędrówki, której znaczną część wiodła doliną Łaby, było dotarcie do Drezna - stolicy Saksonii, lecz przed tym zatrzymaliśmy się w niewielkiej turystycznej Bastei. Z tamtejszych tarasów widokowych rozciągał się fascynujący widok na rozległą, płaską i przykrytą grubą warstwą lasu wyżynę oraz wybijające się z niej nagle pionowymi ścianami płaskowyże, piaskowcowe ostańce, wyglądające niczym czarne, monolityczne wieże.
W samym Dreźnie, do którego przybyliśmy niedługo później, mogliśmy poza wszelkiego rodzaju pamiątkami spróbować niemieckiego Bratwurst czy odwiedzić Schokolade Kantor. Zwiedzając je, mieliśmy także okazję podziwiać wielkie, monumentalne budowle z okresu późnego baroku takie jak Zwinger, kościoły Świętej Trójcy, Marii Panny i Świętego Krzyża, Zamek siedzibę Wettynów Królów Augustów II i III, malowidło ścienne " Orszak książęcy" (olbrzymia mozaika z kafelków miśnieńskiej porcelany) . Spacerowaliśmy przez miasto, które zachwycało nas swoim urokiem.
Wracając tym razem bezpośrednio do Polski, mogliśmy zobaczyć dolinę Nysy Łużyckiej, którą to przyszło nam pewien czas jechać, a po dotarciu do hotelu rozkoszowaliśmy się tym ostatni spędzonym w nim dniem...
.jpg)
